Forum serii High School Daffodil
dziewczyny z serii łączmy się xD
Forum Forum serii High School Daffodil Strona Główna
->
Kontakty ;)
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Wybierz forum
To co ważne :P
----------------
O Autorach
Bohaterki
Tylko dla autorów
Szkoła
Galeria
Zapisy
Reklamy
Kontakty ;)
Podział
----------------
Cheerleaders
Kółko Teatralne
Siatkarki
Koszykarze
Piłkarze
Zajęcia Dodatkowe
----------------
Kółko Plastyczne
Taniec Towarzyski
Gimnastyka Artystyczna
Balet
Blogi
----------------
Abigail McSoul
Cassandra Mirrow
Melody Fletcher
Jay Hudson
Lily McAllister
Flora Davies
Victoria Turner
Sheelie Stella
Marianne Richdson
David McLee
Jaqeline i Kimberlly Cherry
Joanna Jones
Samara van den Perren
Amelia van der Woodsen
Dodatki xD
----------------
Rozmowy o wszystkim
Shoutbox - mini chat
Kosz
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
aaa4
Wysłany: Wto 17:30, 21 Lis 2017
Temat postu: hate
- To znaczy?
- Angus Cedric.
- Hmm. Chyba rozumiem, dlaczego ich unikasz. Są trochę staroświeckie, ale ładne. Brzmią tak solidnie.
- I beznadziejnie tępo? - podpowiedział.
- Wcale nie - zaprzeczyła.
- Dzięki - odparł krótko. - Zostanę przy Ryersonie.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Nie jesteś podobna do swojej siostry.
- Wszyscy to mówią, od kiedy przyszła na świat. - Virginia łyknęła odrobinę wina. Zastanawiała się, do czego zmierza ta rozmowa. - Czy Debby pokłóciła się z tobą?
- Nie. Powiedziałbym raczej, że nasze drogi się rozeszły. Planowaliśmy wspólny wyjazd, ale nagle zmieniła zdanie. Przyznam, że to dla mnie duża ulga.
- Czyli koniec wspaniałego romansu?
- Raczej tak.
- Mama z tatą nie będą tym zachwyceni.
- Ja jestem.
- Zauważyłam. - Ryerson rzeczywiście nie zachowywał się jak cierpiący, odtrącony kochanek. Miała wątpliwości, czy on w ogóle potrafi być romantyczny.
- Nie będę przed tobą ukrywał, Virginio, że o mało nie palnąłem głupstwa. - Pociągnął ze szklanki kolejny łyk i usiadł wygodniej. - Teraz sam się sobie dziwię. Wiesz, że początkowo brałem pod uwagę małżeństwo z Debby? A przecież zupełnie do siebie nie pasujemy. Nie wiedziałem, jak się z tego wyplątać. Na szczęście twoja siostra też poszła po rozum do głowy i postanowiła mnie porzucić. Szkoda tylko, że zrobiła to w taki egzaltowany, teatralny sposób.
- Tak, Debby lubi przedstawienia.
- Miałem okazję przekonać się o tym. Zostawiła mi list. Chyba nawet mam go przy sobie. Proszę, sama przeczytaj.
Virginia szybko przebiegła wzrokiem jego treść.
"Wybacz mi, Ryerson, ale postanowiłam zrezygnować z tego wyjazdu. Nasza znajomość była błędem. Potrzebuję nieco czasu, żeby to przemyśleć. Doszłam do wniosku, że musimy się rozstać. Między nami wszystko skończone. Nie gniewaj się".
Debby
- No cóż, Debby najwyraźniej uznała, że nie jesteście dla siebie stworzeni. Ty sądzisz podobnie. Nie rozumiem, w czym problem?
- Wasi rodzice bardzo się tym przejęli. Martwią się, bo ich ukochana córeczka zniknęła. Są pewni, że ona strasznie przeżywa nasze rozstanie. - W głosie Ryersona zabrzmiała wyraźna nuta sarkazmu.
- Debby miałaby wpaść w depresję? Mało
vacu warszawa
prawdopodobne.
- Też tak myślę. Ale przypuszczam, że im chodzi o coś innego. Nie ukrywali zadowolenia, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić. Są rozczarowani, że statek miłości zatonął.
- Rozumiem. Dlatego skłonili cię, żebyś jej poszukał. Pewnie liczyli na wasze cudowne pojednanie.
- Obawiam się, że tak.
- A istnieje taka szansa? - spytała chłodno.
- Raczej nie. Debby miała rację. Ten nasz romans był jednym wielkim nieporozumieniem.
- Ty nie popełniasz błędów?
- Błędów? Nie - odparł szczerze. - Staram się ich unikać.
Uwierzyła mu bez trudu. Przesunęła wzrokiem po atletycznej sylwetce i znów zaczęła przyglądać się twarzy swego gościa. Po namyśle uznała, że Ryerson jest interesującym mężczyzną. Nie był może szczególnie przystojny, ale męskie, ostre rysy przyciągały uwagę. Ciemne włosy wciąż lśniły od deszczu, a światło podkreślało tylko ich rudawy odcień. Ryerson zauważył jej spojrzenie i uśmiechnął się. Dostrzegła w jego oczach błysk inteligencji.
Rozpięta pod szyją elegancka, biała koszula odsłaniała fragment mocno owłosionej klatki piersiowej. Virginia poruszyła się lekko i zakryła stopy połą szlafroka. Zdawała sobie sprawę, że zaczyna odczuwać jakiś trudny do sprecyzowania niepokój. Jego przyczyną była bez wątpienia obecność Ryersona. Ale dlaczego? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Znów zerknęła na owłosiony tors.
- Zastanawiasz się, co twoja siostra we mnie widziała? - spytał obojętnym tonem. Zarumieniła się po uszy. Była zła, że nie potrafi ukryć swoich reakcji.
- Oczywiście, że nie.
- Właściwie nie mam
ganbanyouku
pojęcia, dlaczego wpadłem jej w oko.
- Przyznam, że nie jesteś w guście Debby - powiedziała oględnie.
- Dzięki Bogu. Szkoda, że obydwoje wcześniej nie doszliśmy do tego wniosku. Chociaż pierwsze randki były bardzo miłe. Tylko tyle mogę powiedzieć na swoją obronę.
- Podejrzewam, że od początku mieliście błogosławieństwo naszych rodziców - stwierdziła żartobliwie. - Tata oczami duszy już cię widział w roli zięcia. W ten sposób firma zostałaby w rodzinie. Oboje z mamą liczyli na wasz ślub.
- Chyba tak - mruknął.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001-2003 phpBB Group
Theme created by
Vjacheslav Trushkin
Regulamin